Friday, August 24, 2012

Plusy i minusy.

Moim ulubionym miejscem do mieszkania jest Manhattan to juz wiadomo.
Wielkim minusem jest wielki halas,na szczescie dosc jednostajny,pomijajac syreny wozow strazackich,sygnaly wozow policyjnych,klaksony (choc ich uzywanie kosztuje do 350 usd),hamujace pociagi czy wyjace bramki bagazowe.
Danielle,zeby zasnac wklada do uszu zatyczki,prosi o wlaczenie maszynki do zagluszania halasu(!),urzadze- nie to wydaje jednostajny buczaco-szumiacy dzwiek na dwoch poziomach glosnosci.
W lecie dochodzi do tego zagluszania halasow z ulicy jeszcze stary klimatyzator,ktory wyje troszke ciszej od w/w maszynki.Poziom halasu dzwieku w jej pokoju jest taki,ze trudno sie uslyszec.
Halasy w moim miejscu zamieszkania czyli w Ridgewood na Queens,w czesci latynoskiej maja zupelnie inny charakter.Zycie towarzyskie odbywa sie na ulicy,na schodach zewnetrznych,w mini ogrodkach..az do polnocy,trzeba dodac do tego przejezdzajace samochody z otwartymi szybami i z muzyka tak glosna,ze szyby drza w oknach.W Little Silver czy w Livingston w stanie New Jersey bylo cichutko,ale cholernie nudno.Drodzy przyjaciele,wiedzcie o tym,ze jak juz wroce do Krakowa to bede dosc przyglucha i prosze wziasc to pod uwage!

Makijaz.

Siedzaca naprzeciwko mnie w metrze dziewczyna wyciagnela kosmetyczke i zupelnie nie przejmujac sie tym,ze kilka osob (nie tylko ja) nie spuszczalo z niej wzroku,zrobila sobie pelen makijaz.
Ja to potrafie wsadzic sobie mascare do oka siedzac w lazience przed lustrem.
A ona w pedzacym pociagu zrobila sobie kreski na powiekach...
Zastanawiajaca jest umiejetnosc wyalienowania sie z tlumu,zamkniecie sie w swoim mikroswiecie i nie zwracanie uwagi na innych.