Monday, June 10, 2013

Niedziela.

W niedziele bylam w Paryzu..oczywiscie duchem,bo cialem z kanapka,sokiem pomaranczowym i ksiazka nad Hudsonem a dzisiaj leje deszcz a ja tez duchem, jestem na pustyni w Afganistanie.
Czytam ksiazke Doroty Kozinskiej "Dobra pustynia".
"Na pustyni panuje osobliwa cisza - jakby swiat wstrzymal oddech,zeby wsluchac sie w szmer wiatru i sprawdzic,czy nie wracaja dawno oczekiwani mieszkancy tej ziemi.Gazele dzejran wedrowaly kiedys tysiacami - z Mezopotamii,Syrii i Anatolii az na Wyzyne Tybetanska.Mysliwi polowali na nie z chartami saluki,z oswojonymi lampartami i gepardami.Kiedy zamienili luki na bron palna,liczebnosc stad zaczela sie zmniejszac.Po 1979 roku,kiedy polnocny Afganistan stanal w ogniu radzieckich dzial i czolgow,spadla wlasciwie do zera."


Zakochany w Paryzu.Olivier Magny.

Usmialam sie sama z siebie choc nie jestem Paryzanka.
Wniosek nasunal mi sie jeden WSZYSCY JESTESMY SNOBAMI:)))
Ksiazka pelna zaskakujacych refleksji.Paryzanin pisze o Paryzanach.
"Nikt kto dorastal albo mieszka po drugiej stronie le Peripherique,obwodnicy,chocby nie wiem jak blisko,nie moze roscic sobie prawa do miana Paryzanina"
Amerykanie sa bardziej demokratyczni w swoim snobizmie ..Nowojorczykiem czlowiek staje sie po 10 latach mieszkania na Manhattanie:)
Warto przeczytac.