Wednesday, September 19, 2012

Przeszlosc.

Po 11 latach przeszlosc mnie dopadla.
Mieszkajac w Krakowie nienawidzilam z calego serca kontrolerow zwanych kanarami i tego stresu..gdzie ja bilet schowalam..mam czy nie mam..a moze juz go zmietolilam do cna..
Po przyjezdzie do Nowego Jorku jeszcze dlugo czulam to napiecie,kiedy ktos zbyt energicznie wsiadal do pociagu..bo pewno znowu kontrola..ale o czyms takim tutaj nikt nie slyszal i nie widzial.
Do tej pory tutaj bylo tak,ze aby wsiasc do autobusu trzeba bylo wsadzic bilet do czytnika znajdujacego sie kolo kierowcy albo wrzucic odliczona kwote 2.25 usd do maszynki...ale to bylo za proste.
Teraz na przystankach linii cross town ustawiono automaty do sprzedazy biletow (chwala im za to) i maszynki,do ktorych sie wsuwa bilety i ktore robia wydruk z biletu (jakiez marnotrawstwo papieru)..ktos niewatpliwie genialny stwierdzil,ze w godzinach szczytu pasazerowie za wolno wsiadaja do autobusow  i owe uliczne maszynki maja pomoc rozwiazac problem..efekt jest taki..ze ludzie nie wiedza o co chodzi..wchodzi taki czlowiek do autobusu i szuka czytnika,kierowca mu tlumaczy ze musi wysiasc,wydrukowac drugi bilet,malo kto tutaj rozumie za pierwszym razem..wiec pasazer pyta what do you mean..kierowca tlumaczy do skutku..ludzie sie musza cofnac,zeby delikwent bez wydruku mogl wysiasc i nastepny czlowiek,ktory nie slyszal przemowy kierowcy znowu odgrywa wyzej opisana scenke..teraz wsiadanie trwa wieki cale..a czesc pasazerow zostaje na przystanku..
A dzisiaj spotkalam mitycznego kontrolera,mitycznego bo nie wierzylam w jego istnienie,niestety byl jak najbardziej realny.

No comments:

Post a Comment