Sunday, August 12, 2012

hej Ania!

"Napisz,ze ludzie na ulicach sie usmiechaja,tylko ze nie do Ciebie a do swoich komorkowych rozmowcow"
prosi moja kolezanka z Chicago.
W Nowym Jorku wciaz sie usmiechamy do siebie na ulicy,ale faktem jest,ze wiekszosc ma sluchawki w uszach i z kims rozmawia.Na ulicy to nikomu nie przeszkadza,ale w subway czy w autobusie to uciazliwe bardzo sluchac np trajkotania Azjatki przez czas nieokreslony.
Na szczescie w autobusach dalekobieznych jest zakaz uzywania komorek.
Czytalam,ze pewna pasazerke Amtrak-a,ktora glosno rozmawiala przez godzine i nie reagowala na prosby wspolpasazerow,zeby zamilkla policja usunela z pociagu.
Jezeli stanac na chwile na przyklad na 34 ulicy miedzy 6 i 7 aleja w godzinach szczytu i przez 15 minut obserwowac ten pedzacy tlum mozna dostac zawrotu glowy(w doslowym tego slowa znaczeniu).
Rozpedzony tlum,ludzie z calego swiata,kazdy w swoim "mikrobablu" i z rozmowca na linii gdzies szybko maszeruje.
Poruszanie sie w tym tlumie to prawdziwe wyzwanie.
Mieszkancy NY maja zla slawe w pozostalych stanach,podobno sa aroganccy,zarozumiali i itp itd.
Zupelnie sie nie zgadzam z ta opinia.Nigdy mi sie nie zdarzylo,zeby ktos mi odmowil pomocy na ulicy czy w sklepie,a sama tez czesto pomagam.Po 10 latach pobytu w tym kraju,juz mnie nie dziwi,kiedy wsiadam do windy hotelowej w Bostonie czy gdziekolwiek indziej poza NY i mowie dzien dobry to nikt mi nie odpowiada,a usmiech trafia w proznie.


No comments:

Post a Comment